A ja pytam, jaka w zasadzie jest różnica? Cała ta dychotomia polityka-gospodarka i rzekomy konflikt pomiędzy państwem a rynkiem jest czysto sztuczny i umowny. Może napędzać jałowe dyskusje, ale w rzeczywistości nie ma różnicy, czy podlegamy dyktaturze, cenzurze i kaprysom rozpieszczonego milionera, czy surowego oberbiurokraty. Co za różnica, czy swoich kolegów promuje i chroni Musk czy Obajtek?