Żyj w zgodzie ze swoimi ideami

  • 3 Posts
  • 14 Comments
Joined 3Y ago
cake
Cake day: Jul 26, 2020

help-circle
rss

Wydaje mi się, ze się nie zrozumieliśmy.

Miałem na myśli to, ze nie wierze rządowi, który nas inwigiluje, w to, ze da nam faktyczny dostęp do informacji o tym, kto nas inwigiluje.



Modły nie pomogą. Zamiast tego można np. przestać marnować miliardy ton wody na hodowlę zwierząt.






CNT-AIT jest anarchosyndykalistycznym związkiem znanym ludziom na całym świecie. Niestety, od kilku lat jest atakowany przez inną organizację, hiszpańską filię CIT, która również używa nazwy CNT. Federalizm, nie centralizm. Demokracja bezpośrednia, nie „rada generalna”, która kieruje pracownikami. W Hiszpanii od lat anarchosyndykaliści z CNT – AIT (tak, to ta sama grupa, która w 1936r. grała pierwsze skrzypce w rewolucji) są atakowani przez grupę, która powstała niedawno i również używa nazwy CNT. Ruch anarchosyndykalistyczny w Hiszpanii jest dużo silniejszy, niż w Polsce. CNT-AIT ma kilkadziesiąt lokalów w całym kraju i jeszcze więcej sekcji. Znajomi z Hiszpanii opowiadali, że CIT próbuje uzyskać prawo do części z tych lokali. Mówili, że gdy udało się to z jednym z nich, to lokal został sprzedany… bankowi. Zdaje się, że CIT ma inną taktykę: pozbycie się lokali w małych miejscowościach i skupienie się na ogromnych miastach. Wysoko postawieni członkowie CIT nierzadko są w partiach politycznych. Ataki fizyczne, sprawy sądowe i groźby przeciwko osobom z CNT, to niestety droga, którą wybrał CIT. Jednocześnie, ludzie z CNT-AIT wspominali, że coraz więcej grup przechodzi z CIT do CNT-AIT. W CIT są też związki opowiadające się za CNT-AIT, ale z obawy przed donosami na razie nie są w CNT-AIT. Ci, którzy są w CIT, dzielą się na różne sektory. Z niektórymi można współpracować. Te mściwe ataki zagrażają nie tylko CNT-AIT, lecz również całej historycznej tradycji anarchosyndykalizmu w Hiszpanii. Wymierzane są poprzez aparat państwowy i grożą związkowcom więzieniem. Ich celem jest przejęcie pieniędzy i własności CNT-AIT, aby zniszczyć tę organizację. Jesteśmy zjednoczone/eni w walce przeciwko tym skandalicznym działaniom prawnym, gdyż jako IWA uważamy każdy atak na naszych towarzyszy za atak również na nas. DZIAŁANIA PRAWNE I BRAK ETYKI Pozwy te są wprost przeciwne do anarchosyndykalistycznej etyki pod kilkoma względami: 1. W pismach, hiszpańska filia CIT żąda olbrzymich pieniędzy za szkody wyrządzone przez publiczne słowa krytyki wypowiedziane przez osoby członkowskie CNT-AIT. Wolność do krytyki jest podstawowym prawem osób członkowskich wszystkich związków oraz innych organizacji. Najlepiej byłoby, gdyby odbywało się to w sposób unikający oszczerstw i oparty na argumentach merytorycznych. Anarchiści nie rozwiązują takich spraw w sądach wnosząc o karę i szkody materialne, tylko szukają innych sposobów. Jest to podstawowa wartość. Dla porównania, wiemy o zniesławiających wypowiedziach i artykułach hiszpańskiej filii CIT, osoby reprezentujące czy członkowskie, jednakże nie znamy przypadku pozwów osób członkowskich IWA w stronę tych ludzi. Ponadto, niektóre z najbrutalniejszych słów były składane anonimowo, w przeciwieństwie do pozwanych związków, które wspólnie uzgadniały oświadczenia i podpisywały je. 2. W niektórych przypadkach, prawnik hiszpańskiej filii CIT wystosował sprawy, które mogłyby wysłać ludzi do więzienia. Anarchiści po prostu nie wierzą w więzienia pańśtwowe, szczególnie za „przestępstwo” krytykowania czegoś. Są to metody państw autorytarnych, nie anarchistów. 3. Ilość zażądanych za szkody pieniędzy doprowadziłaby do bankructwa wiele organizacji, co zniszczyłoby CNT-AIT (o co w głównej mierze chodzi w tych pozwach). Ponadto, w niektórych przypadkach osoby zajmujące stanowiska w zarejestrowanych organizacji mogą ponieść odpowiedzialność finansową na dziesiątki tysięcy euro. To jest prześladowanie ludzi w uciszeniu i strachu, a nie promowanie anarchosyndykalizmu. Do tego, celem jest również usunięcie osób członkowskich, które nie zgadzają się z kierunkiem w jakim idzie działalność CITu. Jeśli to się uda, spowodowałoby to długoterminowe szkody na ruchu w wielu miejscach w Hiszpanii. 4. Hiszpańska sekcja CITu stara się wyeksmitować wiele związków z przestrzeni, powołując się na „prawo własności”. Rzeczywistość jest taka, że wiele tych przestrzeni istnieje tylko przez wieloletnie starania członków CNT-AIT, by je uzyskać i utrzymać. Kwestie majątkowe są zawiłe, ale nawet w sprawach rozwodowych burżuazyjne sądy uznają podzielenie majątku. Niekóre sekcje CNT-AIT zarejestrowały własność jako własność federacji, CNT-AIT. To była ich kolektywna organizacja. Nikt nigdy nie rejestrował własności dla CNT-CIT, ale ta organizacja rości sobie do nich prawo. Gdy towarzyszom nie udało się dostarczyć CNT-CIT tego, czego żądali, członkowie hiszpańskiej sekcji CITu zaczęli stosować nawet przemoc i kraść, czego przykładem jest biblioteka w Cadiz. Zdjęcie zrobione podczas jednej z demonstracji w Barcelonie. Manifestanci trzymają baner z logo CNT–AIT–FAI oraz nazwą codziennej gazety „Solidaridad Obrera”. Anarchiści powinni mieć inne podejście do własności prywatnej. Przestrzenie należą do ludzi, którzy je zbudowali oraz pracowali, by je utrzymać, a także do ludzi, którzy ich faktycznie używają. Członkowie hiszpańskiej sekcji CITu podjęli liczne decyzje, by zlikwidować przestrzenie i dostać za nie pieniądze. To jest próba zniszczenia miejsc spotkań CNT-AIT, w niektórych przypadkach istniejących dłużej niż CNT, by osiągnąć zyski i osłabiać tę organizację. Ataki przeciwko CNT-AIT są mśćiwe, dokonane przez organizację, która z jednej strony traktuje CNT-AIT jako „konkurencję”, ale z drugiej uważa ją za nieistotną. Sam fakt, że te pozwy w ogóle mają miejsce jest wstrętnym naruszeniem anarchosyndykalistycznej etyki. Nie może być to tolerowane przez kogoś, kto traktuje ją poważnie. Międzynarodowe Stowarzyszenie Pracowników www.iwa-ait.org. Związek Syndykalistów Polski – Wrocław www.wroclaw.zsp.net.pl Więcej o sprawie https://vivacntait.iwa-ait.org/
fedilink

Jak do PiP, to raczej nie ma czego się obawiać. Polscy Janusze Biznesu dobrze o tym wiedza i słusznie cisną bekę z PiP.


Ciąganie po sadach, groźby pozbawienia wolności, ograniczanie jej (jak np. dozór czy zakaz opuszczania kraju) to tez pacyfikowanie.

Wydaje mi się, ze jedni bardziej boja się, ze policjant połamie im ręce, S inni, ze będą mieli prawne problemy.

Nowoczesne państwo wychodzi na przeciw wszystkim strachom. :)


No i zajebiście. Ludzie giną, wojna trwa, ale własność to własność.

Jak anarchiści w Londynie zajęli willę rosyjskiego oligarchy i ogłosiła, że teraz to będzie miejsce dla uchodźców z Ukrainy, to ich stamtąd londyńska policja wyniosła.

Tak wygląda “walka” zachodu z imperializmem Putina.


Brawo dla francuskiej klasy robotniczej za opór przeciwko planom wzmacnianiu panstwa!


No ale przecież od dawna można robić posty sponsorowane, które zwiększają zasięgi.


O NGOsach, wypaleniu i innych. Czy tu zaszła zmiana? Aleksandra Belina: Pracownicy i pracowniczki organizacji odchodzą przez rozdźwięk między wyobrażeniami a codziennością [wywiad]
Z danych zgromadzonych w raporcie „Kondycja organizacji pozarządowych. Trendy 2002-2022” wynika, że wyraźnie wzrasta waga problemów związanych z kapitałem ludzkim w organizacjach pozarządowych. Coraz większym problemem stają się trudności w utrzymaniu zespołu pracowniczego i wolontariackiego. Prawie połowa sektora doświadcza problemów związanych z wypaleniem liderek lub liderów organizacji. Dlaczego coraz mniej osób angażuje się w działania w trzecim sektorze? Pewnych wyjaśnień dostarczają badania doktoranckie Aleksandry Beliny o przyczynach odchodzenia pracowników i pracowniczek z trzeciego sektora. Młoda osoba stoi bokiem, ukrywa twarz w dłoniach, jest smutna. W tle 5 gwiazdek - 4 szare, jedna żółta, pokazujące niską ocenę. Autor/źródło: Canva.com POD LUPĄ to cykl portalu ngo.pl i Badań Klon/Jawor, w którym bierzemy na warsztat wybrane zagadnienie dotyczące życia organizacji społecznych. Zapraszamy na jego dziewiątą odsłonę: „Czy tu zaszła zmiana? Sektor społeczny w XXI wieku”. Julia Bednarek, Badania Klon/Jawor: – Dlaczego ludzie odchodzą z organizacji pozarządowych? Jak to wygląda z Twojej perspektywy jako badaczki, która zajęła się tym tematem w swojej pracy doktorskiej. Aleksandra Belina: – Pierwszą i główną przyczyną jest rozdźwięk pomiędzy tym, co sobie wyobrażamy, wchodząc do organizacji, a tym, co zastajemy w środku, w codzienności. To rozdźwięk na kilku poziomach. Moi badani wskazywali zarówno na rozdźwięk pomiędzy wartościami, które są „na papierze” i są wyrażane na zewnątrz organizacji, jak i wartościami, którymi powinni się kierować liderzy i cały zespół. Wątek „kultury organizacyjnej” bardzo mocno wybrzmiewał w moich badaniach. To, co było niepokojące w narracjach pracowników i pracowniczek, którzy odeszli z organizacji, to istnienie tak zwanej kultury milczenia. Czyli poczucia, że o trudnych sprawach raczej się nie mówi, nie zgłasza się ich do przełożonych, że trudno przedstawić inną perspektywę czy opinię, która może być nie po myśli kadry zarządzającej. Co może to rodzić konflikty czy nawet doprowadzić do degradacji lub zwolnienia. Drugi rozdźwięk to traktowanie misji nie jako pozytywnej motywacji, która wynika z naszych potrzeb i chęci niesienia dobra, ale jako „szantażu emocjonalnego”. Mówiąc wprost: chodzi o przymuszanie pracowników i pracowniczek do nadgodzin, do darmowej pracy, do pracy ponadnormatywnej, tłumaczone tym, że „jeśli w niedzielę nie wyślesz setki maili, albo nie pójdziesz na ulicę, to świat się zawali, katastrofa klimatyczna będzie się rozprzestrzeniać, zwierzęta umrą, a dzieci nie dostaną gorących obiadów”. Czyli traktowanie misji w nieetyczny sposób, nie w taki, w jaki się powinno. No tak, źle rozumiane poczucie misji daje duże pole do nadużyć, do manipulacji. Tu wspominałaś o nadgodzinach i dodatkowych zadaniach, ale ja też myślę, że często to jest taka praca mentalna, emocjonalna. Takie ciągłe „bycie głową w pracy”, bo poczucie misji jest tak głęboko zakorzenione w osobach działających. A czasem też taka kultura pracy sprawia, że samemu się sobie narzuca wysokie standardy. – Zdecydowanie. To, o czym mówisz jest właśnie trzecim aspektem, który dotyczy wielu NGO’sów zarówno w Polsce, jak i na świecie. Brakuje granicy pomiędzy czymś, co możemy nazwać służbą, misją, wolontariatem, aktywizmem a byciem w pracy, byciem „profesjonalnym pomagaczem”, pracownikiem czy pracowniczką. Ja badałam osoby kiedyś zatrudnione w organizacjach, które z nich odeszły i pomimo istnienia stosunku pracy, często tej granicy nie było. Czasem wynika to z głęboko zakorzenionych potrzeb i wartości, dla których wchodzi się do trzeciego sektora i pracuje w zawodach pomocowych, ale jednocześnie, gdy nie ma profesjonalizmu w zarządzaniu, w mówieniu o zakresie obowiązków, rodzą się problemy wewnątrz organizacji. Również ścieżka rozwoju, ścieżka zawodowa w wielu organizacjach jest bardzo rozmyta i czasami wręcz niewidoczna. Moim badanym brakowało poczucia, że wiedzą, dokąd zmierzają, że ich potencjał jest wykorzystywany w świadomy sposób i mogą rozwijać swoje kompetencje. Podsumowując te wszystkie czynniki, można powiedzieć, że potrzeby wielu spośród badanych przeze mnie pracowników i pracowniczek NGO’sów były na szarym końcu i to ostatecznie doprowadzało do ich odejścia. Zarówno potrzeby organizacji, która jest niedofinansowana i jest w niej ten „niedoczas”, brak zasobów, jak i potrzeby kadry zarządzającej, liczne oczekiwania grantodawców czy potrzeby odbiorczyń i odbiorców, powodują, że pracownik w organizacji jest często niedoceniany, a jego potrzeby i jego dobrostan są niezaopiekowane. Warunki, o których opowiadasz sprawiają, że to „odchodzenie” wydaje się być trudnym procesem. Domyślam się, że historie Twoich badanych były bardziej emocjonalne i trudne niż pragmatyczne i zdystansowane. – Tak, zdecydowanie. Słowo „trudne” bardzo często się pojawiało, zwłaszcza w tych momentach, gdy dochodziliśmy do rozmowy na temat samego procesu odchodzenia. Było kilka osób, dla których to był taki nagły, radykalny moment odejścia, ale to były te najbardziej dramatyczne historie, gdzie wypalenie i frustracja doprowadziły kogoś do ściany. Czyli na przykład do objawów psychosomatycznych i problemów zdrowotnych. Jednak w większości przypadków był to wieloletni proces odchodzenia, zmagania się z pytaniem „zostać, czy odejść?”. Co jeszcze ciekawsze, ja od początku zakładałam i mówiłam otwarcie, że szukam do badania osób, które się utożsamiają z byciem „byłym pracownikiem/pracowniczką sektora”, a w toku rozmowy okazywało się, że to odchodzenie jest bardzo niejednoznaczne. Część osób na przykład odchodziło z jednej organizacji, później brało zlecenia z innych, potem jeszcze gdzieś działało wolontariacko albo w komisji rewizyjnej, a następnie zaczynało pracę w innej organizacji. W rezultacie osoby te cały czas znajdowały się w kręgu związanym z organizacjami pozarządowymi. Całość pod linkiem.
fedilink



Najbardziej feministyczna produkcja? Pytanie do osób niemęskich.
A - Jest taki fajny, to jest mój ulubiony gangbang, jeden chyba z pierwszych Sashy Grey, i tam jest bardzo dużo mężczyzn, i Sasha jest taka nabuzowana, i krzyczy do tych facetów: dobra, już spierdalaj, kolejny! Albo mówi: nie, ty masz za małego! I tak wiesz, dyryguje nimi, ujeżdża po kolei... B - Zajebiste... A - Zrzuca z siebie jak już nie ma ochoty i po prostu to jest jedna z najbardziej feministycznych produkcji jakie widziałam. B - Całej kinematografii, nie chodzi o porno. Całej kinematografii... A - Tak, tak. A jest to ganbang, słuchajcie, więc, no... To rozmowa z podcastu prowadzonym przez dwie kobiety. Jako, że jestem heteroseksualnym mężczyzną, to moje pytanie kieruję do osób niemęskich: co o tym myślicie? Czy wg Was przedstawia to feministyczną scenę? Czy Waszym zdaniem to jedna z najbardziej feministycznych produkcji? Wychodzę z założenia, że warto rozmawiać, więc postanowiłem zapytać, by poznać zdanie innych osób. * nie znalazłem podgrupy "feminizm" (oprócz grafik), więc dałem do wspólnoty. Jak powinienem dać gdzieś indziej, to proszę o podpowiedź. edit: nie potrafię w edycji posta zmienić podgrupy.
fedilink