Podczas przeszukania w domu nadawcy radia Dreyeckland, którego dokonano pod pretekstem linkowania do archiwum indymediów, policja skonfiskowała i skopiowała niezaszyfrowane nośniki pamięci, komunikację z dziennikarzami oraz ze źródłami informacji. Prokuratura domagała się nawet wszystkich adresów IP osób, które odwiedzały stronę internetową stacji. Hostingodawca otrzymał posdobne żądanie (udostępnienie prokuraturze wszystkich adresów IP), ale odmówił. W przeciwnym razie prokuratura otrzymałaby dostęp do całej komunikacji z radiem z ostatnich 25 lat. Nadawca krytykuje taki atak na tajemnicę dziennikarską. Rozgłośnia zamierza walczyć w sądach, w razie potrzeby nawet w Trybunale Konstytucyjnym.

Nadawca zarzuca także państwowemu organowi ds. mediów, że nie poinformował go o sprawie - przy czym okazuje się, że organ nie został poinformowany przez prokuraturę o toczących się postępowaniach.

Naloty na rozgłośnię i 2 prywatne mieszkania miał miejsce 17 stycznia, spotkał się z ostrą krytyką organizacji broniących praw obywatelskich i wolności mediów

  • @truffles@szmer.info
    link
    fedilink
    11 year ago

    Widać niemiecka policja tak ma, robią nalot, informacje jakie przy tym zbiorą zostają w ich bazie, a poszkodowanym zostaje procedura odwoławcza ¯_(ツ)_/¯. Przypomniała mi się podobna sprawa, jak 15-letniej aktywistce FFF zrobili przeszukanie domu za domniemane pomalowanie fasady sklepu farbą kredową, do którego przyznała się w międzyczasie inna osoba.

    https://www.youtube.com/watch?v=Q7J8bW0EkVA

  • make
    link
    fedilink
    1
    edit-2
    1 year ago

    Nie wiedziałam że indymedia ich bolą AŻ tak

    • @didleth@szmer.infoOP
      link
      fedilink
      11 year ago

      Zwłaszcza, że to był tylko link do archiwum. No i…powiedzmy, że to nie pierwszy raz, kiedy ktoś po latach interesuje się indymediami.

        • @didleth@szmer.infoOP
          link
          fedilink
          11 year ago

          Wow…teraz to dopiero poczułam się staro. Wyobraź sobie świat bez socialmediów. I bez fediwersum. Polska dopiero wchodzi do UE. Telefony komórkowe są czarnobiałe, mieszczą 10 smsów i pare gier typu “wężyk” (potem będą kolorowe, aż sprawdziłam parametry telefonu, którym robiłam jakieś zdjęcia z demonstracji na indymedia: Display 128x160 pixels, 65,536 color display TFT LCD Rear camera 0.3 megapixel). Komputery stopniowo się popularyzują, ale nie każdy posiada takowy. W niektórych akademikach (na szczęście nie w moim mieście studenckim) nawet nie wolno ich mieć w pokojach w ramach oszczędzania prądu. Ale generalnie komputery pod strzechami powszednieją - wraz z internetem dostępnym tylko na komputery, bo smarfonów nie było. Istnieją media tradycyjne. Hierarchiczne, w wersji papierowej i internetowej. Ze swoimi interesami i całym tym “to mi naczelny puści, tego nie puści, a to muszę podkoloryzować”. Jak ktoś ma zacięcie informatyczne - to może sobie wyklikać od zera stronę internetową. Jak ktoś nie ma, może sobie pogadać na gadu gadu czy na czacie. I w zasadzie tyle z interaktywności internetu. I w tym wszystkim masz normalnych ludzi, w tym aktywistów, którzy chcą coś zmienić. Więc działają. Ale jak chcą dotrzec ze swoim przekazem gdzieś dalej, to mają do dyspozycji ziny, ulotki i łaskę mediów mainstreamowych. A te w lepszym przypadku wiele rzeczy ignorują (bo szkoda im czasu i środków) czy przeinaczają (pamiętam jakąs wege-akcję, zdjęcia w lokalnej prasie “odbył się wege happening” i wywiad z jakimś ich “ekspertem” piszącym, że wegetarianizm przetestował na sobie przez tydzień i nie poleca, bo jadł dużo więcej słodyczy, a słodycze są niezdrowe), w gorszym przypadku - demonizują. W ogóle przed PiSem mainstream był zdania, że protestują głównie znudzeni awanturnicy, którzy zamiast zajmować się czymś pożytecznym i walczyć o coś słusznego powinni po prostu usiąść z dupą przed ich (telewizji) odmóżdżającym talk-showem i prznieść im należyte dochody z oglądalnoścki reklam. I na to wchodzą indymedia. Z zasadą open publishing (otwartej publikacji). Media tworzone przez aktywistów dla aktywistów i innych ludzi, którzy chcieliby podzielić się czymś ciekawym (ale nieprawackim tj. nierasistowskim, niehomofobicznym itp.). Mogłeś sobie coś opublikować na informacyjnej stronie internetowej. Sam. Niezależnie od wielkich korpomediów i lokalnych gazet, niezależnie od tego, czy mieszkałeś w Warszawie, czy na Wygwizdowie Dolnym z internetem na modemie. Zaproszenie na warsztaty czy pokaz filmów, relację z demonstracji, feministyczny esej, polemikę…No co tam tylko chciałeś, byle tylko nie łamać polityki redakcyjnej. To była pierwsza w Polsce (generalnie indymedia działały jako ogólnoświatowa sieć, w krajach z gorszą infrastrukturą internetową także jako rozgłośnie radiowe) strona dziennikarstwa obywatelskiego. Oprócz prawej kolumny (open publishing) była też środkowa (teksty kolektywu redakcyjnego) i lewa (linkowała do innych indymediów na świecie). Poza tym listy mailingowe i irce, z zasady transparentne (czyli dyskusja redakcji była ogólnie dostępna). To dawało sprawczość. Można było niezależnie opisywać, co się dzieje na ulicy, o co ludzie walczą, gdy jakiś policjant kogoś zaatakował - można było to wprost napisać (media mainstreamowe tego unikały). Ustalało się, kto będzie na wydarzeniu, a kto w domu przed kompem - ktoś na miejscu zdawał telefonicznie relację osobie będącej przed kompem, a ta wrzucała to na stronę. Nie było taki wynalazków jak internet w telefonie. Zdjęcia czy filmiki, jeśli ktoś zrobił (aparaty były osobnymi urządzeniami, bo tymi w telefonie to…;)), ładowało się na stronę po powrocie do domu. Policja miała fioła na punkcie zabierania telefonów, aparatów czy kart pamięci - bo póki człowiek był na miejscu to wiadomo, że do internetu jeszcze nic nie zdążył wrzucić. Ale że to open publishing - to nawet, jak zatrzymali np. 3 kolesi, to 30 innych po powrocie do domu mogło o tym napisać. W najlepszym okresie byliśmy w stanie wysłać do obsługi jakieś demonstracji kilkanaście osób (nawet tvn tyle nie wysyłało ;p), tłumaczyliśmy zagraniczne teksty, które 2 godziny później w prawie niezmienionej formie można było przeczytać w mainstreamie ;-) Jednocześnie, równolegle do imc rozwijała się blogosfera. Zdecentralizowana, każdy mógł mieć bloga, gdzie chciał, więc wprawdzie wiele z nich było na jakichś onetach itp., ale nie było takiej monopolizacji, jaką obecnie mają facebook czy twitter. To były czasy, w których naprawdę wierzyliśmy, że “informacja chce być wolna”, że wystarczy ją zdemokratyzować, a ludzie będą mądrzejsi, świadomi, a przez to mniej podatni na manipulacje i bardziej współodpowiedzialni za swoje otoczenie. I widzieliśmy, jak to się dzieje. A jeszcze nie wiedzieliśmy, że za parę lat taki powszechny dostęp do wiedzy i informacji zaowocuje upowszechnieniem się teorii o płaskoziemstwie, szczepionkach powodujących autyzm i innym szurstwem. No jakoś fajniej wtedy było. Szmer też jest fajny, ale to jednak nie indymedia. Bardzo dobry wywiad (video albo podcast) na ten temat przeprowadzono z Anne Roth, współzałożycielką niemieckich indymediów - jeśli znasz niemiecki to mogę poszukać linka.

          • kwj
            link
            fedilink
            11 year ago

            Dzięki za ścianę tekstu i rys historyczny indymediów.
            Czyli tak na dobrą sprawę indymedium można nazwać np. jakiegoś bloga, którego sobie zrobiłem i piszę tam jakieś treści?
            Czyli tak jakby, indymedia można położyć na półce obok korpomediów, po prostu są to media zarządzane nie przez korpo, tylko przez oddolne ruchy (osoby, grupy osób)?

            • harcM
              link
              fedilink
              1
              edit-2
              1 year ago

              Raczej nie, Indymedia to nazwa własna konkretnego projektu i zatwierdzenie do sieci było obudowane dość poważnym procesem i działaniem według określonych standardów (prawo do działania w sieci można było też stracić). Diametralnie inny od normalnych mediów jest też model publikacji.

              Jest nienajgorszy opis na wikipedii zresztą; https://pl.wikipedia.org/wiki/Indymedia

              • kwj
                link
                fedilink
                1
                edit-2
                1 year ago

                A jakbyś miał porównać np. Indymedia do Fediwersum albo po prostu do np. Szmeru? Czy ma części wspólne i czy nie można potraktować ich jak kontynuacji/ewolucji indymediów?
                [edit]
                Ciekawostka (przynajmniej dla mnie) za Wikipedią: „In February 2013, Ceasefire magazine had noted a decline in the use of Nottingham Indymedia, stating that activist usage of commercial social media had increased.”

                • @didleth@szmer.infoOP
                  link
                  fedilink
                  1
                  edit-2
                  1 year ago

                  jeśli znasz angielski, to polecam Ci tekst Yossariana - już wrzucałam kiedyś na szmer https://www.nettime.org/Lists-Archives/nettime-l-0811/msg00065.html (zwróc uwagę na datę - pozamieniać parę nazw i obecnie jeszcze bardziej aktualny, niż wtedy. Zanim indymedia padły były różne plany modernizacji, reaktywacji, potem chociażby postawienia archiwum, ale nie daliśmy rady. Jak Harcesz wspominał, że powstaje jakiś serwis informacyjny (i miał na myśli szmer) to początkowo myślałam, że to kolejna odsłona telenoweli “zrobimy nowe lepsze indymedia” ;-)

                  Szmer jest inny. Ma inną strukturę, taką właśnie federacyjną. Nie ma redakcji ani środkowej kolumny. Nie mówię, że to źle, struktura wydaje się przez to jeszcze bardziej pozioma, ale ma też swoje minusy. Indymedia to była międzynarodowa marka. Ja nieraz mam tak, że zauważę coś interesującego, ale wymagającego dopytania lub interwencji. Ot, jakiś pomysł komisji europejskiej albo dotrze do mnie jakaś plotka i chciałabym dopytać. I co mogę z tym zrobić? Zareagować jako nikt. I oni też zareagują tak, jakby zwracał się do nich nikt. No ok, mogę napisać jako “didleth, użytkowniczka szmeru” czy nawet imiennie jako użytkowniczka fb, ale to niewiele zmieni. Nie mam tego całego zaplecza. To, czego mi ostatnio bardzo często brakuje, to zdanie “jestem dziennikarką indymediów”. To naprawdę zajebiście ułatwiało działanie. Ale jednocześnie - wtedy, przynajmniej z mojej perspektywy, czułam, że ciąży na mnie o wiele większa odpowiedzialność niż przy publikowaniu tekstu na szmerze. Nie wiem, na ile przez różnicę psychologiczną między “dziennikarką” a “użytkowniczką”, a na ile ze względu na zasięgi.

                • @dreiwert@szmer.info
                  link
                  fedilink
                  11 year ago

                  Gdy platformy lub treści, które wcześniej były przedmiotem prób takedown, przejdą na #lemmy, będziemy chcieli mechanizmów do eksportowania i importowania treści użytkownika, tak jak #mastodon.

          • @truffles@szmer.info
            link
            fedilink
            1
            edit-2
            1 year ago

            Czasem mam otwartą kartę kilka dni, żeby napisać jednolinijkowy komentarz, brzmi jak inny świat tak intensywna aktywność

            Szmer też jest fajny, ale to jednak nie indymedia.

            Są platformy blogowe w fediverse, może kiedyś powstanie coś co bardziej przypomina portal informacyjny :)

            • @didleth@szmer.infoOP
              link
              fedilink
              11 year ago

              Ja staram się na szmer różne rzeczy wrzucać, ale produktywność już nie ta, co kiedyś. I owszem, to była intensywna aktywność. Można by kiedyś zrobić analizę “czemu indymedia padły”, przyczyn było wiele, ale to, że ludzie się wypalili (pod koniec ciągnęła do garstka) byłoby imo jedną z nich.

              • kwj
                link
                fedilink
                11 year ago

                A co było przyczyną wypalenia?

              • harcM
                link
                fedilink
                11 year ago

                Szerszy upadek ‘pozytywistycznego’ etosu aktywistycznego, rozczarowanie nieefektywnością ruchu protestacyjnego, marnowanie potencjału i przejęcie potencjalnych nowych osób i sabotowanie przez konkurencyjny serwis, który zwinął się krótko po upadku pl.indymediów, rozwój social mediów dających pozór bardziej osobistej wymiany. Dopiero efektem tego, było dla mnie wypalenie samej ostatniej ekipy redakcji. Jak widać część z nas dalej ma energię, żeby działać w temacie ;].

                • @didleth@szmer.infoOP
                  link
                  fedilink
                  11 year ago

                  dodałabym do tego kwestie techniczne. Strona technologicznie się nie rozwijała, finalnie nie przystawała do potrzeb rozwijającego się społeczeństwa internetowego, a my nie mieliśmy techników zdolnych ją zmodernizować. Jak ktoś w końcu zgodził się nam pomóc, to jakoś wiadomość umknęła nam w natłoku innych spraw i rozeszło się po kościach.

          • harcM
            link
            fedilink
            1
            edit-2
            1 year ago

            Wow. Opublikuj to gdzieś jako osobny materiał, albo chociaż post w !publicystyka@szmer.info!

            Od siebie dodałbym tylko, że przy większych wydarzeniach mieliśmy po kilkanaście-kilkadziesiąt tysięcy unikatowych wejść dziennie, konkurencyjnie z ówczesnym mainstreamem. Poziomem bazowym było parę tysięcy dziennie. Działanie Indymediów (a wcześniej poprostu.pl i później przez chwilę cia.bzzz.net) kształtowało świadomość i przestrzeń informacyjną ruchu. Obecnie robi to facebook, instagram i twitter.

            Poglądowo web archive - warto sobie zobaczyć w różnych okresach, np. koniec kwietnia 2004 - moment po największej demonstracji ‘antyglobalistycznej’ w historii polski, oraz wprowadzenia takiego trochę szmeru w ramach indymedia :].

            • @didleth@szmer.infoOP
              link
              fedilink
              11 year ago

              Wow. To archiwum to złoto. Myślałam, że wszystko straciliśmy. Nawet grafiki wczoraj żadnej polsko-indymediowej znaleźć nie mogłam. Dzięki. Mam nadzieję, że to stoi gdzieś bezpiecznie. Ogólnie po tym wczorajszym pytaniu myślałam o tym, żeby zarysować historię polskich indymediów, ale że trzeba by na spokojnie pomyśleć, co tam zawrzeć, a czego nie zawierać i trochę czasu by zeszło - to może rzeczywiście niech będzie jako osobna treść, wrzuciłam do https://szmer.info/post/260991

              Dwie uwagi: wejścia nie były unikatowe - logi były domyślnie wyłączone, więc nie było jak liczyć unikalnych. To były po prostu “wejścia”, ale nie wiadomo, ile unikalnych, ile powtórnych. No i co do tego sabotowania - nie wracałabym do tego, a jeśli już to w formie “ktoś sabotował”. Było, minęło. Cieszmy się, że konflikty nie wyszły poza środowisko. Jak czytam o tym, do jakiego stopnia władza potrafi grać w divide et impera wykorzystując, że ludzie w jakiejś organizacji się pokłócili i do jakiej skali potrafi takim konfliktem eskalować - to włos staje dęba.

              • harcM
                link
                fedilink
                11 year ago

                Mieliśmy jakiś tam wzór na przeliczanie przeciętnego clickthrough na unikaty.

                Web archive jest raczej stabilne ;)

                A osoby dalej działają i wybaczyć mogę, ale zapomnieć nie pozwolę. To jedna z szeregu inicjatyw, które moim zdaniem sabotowały.

                • @didleth@szmer.infoOP
                  link
                  fedilink
                  11 year ago

                  nie chodzi o zapomnienie, a o nierozgrzebywanie. I, powiedzmy, że o uczenie się na cudzych błędach. Gdy dotarło do mnie, do jakich rozmiarów może się rozrosnąć spór w jakiejś grupie (do międzynarodowej medialnej gównoburzy ze wszystkimi jej reperkusjami), poczułam takie wielkie “ufff…”, że na naszym podwórku konflikt zaczyna się wewnątrz środowiska i kończy także tam.

          • make
            link
            fedilink
            11 year ago

            Wow…teraz to dopiero poczułam się staro.

            @harc gdy mu powiedziałam, że czytałam o indymediach w książce XD

      • @didleth@szmer.infoOP
        link
        fedilink
        11 year ago

        wiesz może, jak jest “była” po angielsku? w znaczeniu robienia czegoś w przeszłości? Chcę sobie dorzucić “była aktywistka indymediów” do biogramu,

  • @LukaszWyrak@szmer.info
    link
    fedilink
    11 year ago

    Niemieckie służby jak zwykle przeczulone na punkcie lewicy a jednocześnie udają, że nie widzą rosnących bojówek neonazistowskich.